Wielki, mały triathlon – kilka historii na koniec mojego sportowego sezonu.

Wielki, mały triathlon – kilka historii na koniec mojego sportowego sezonu.

Pierwszy raz uczestniczyłem w tak dużym wydarzeniu na tak dużym luzie. Bynajmniej, luz ten nie był poparty świetnym przygotowaniem, a brakiem przygotowania. Tak to już jest, że kiedyś trzeba odpocząć. Nie było czasu odpoczywać w zimie, przyszedł czas na odpoczynek w lecie:)

IM70.3 Gdynia 2016 opisać można kilkoma hastagami:)

#4razwgdyni , #luznonakomforcie, #brakrowerowejsiły, #alkoweekend, #superbieg, #achillesydonaprawy, #przerwawtreningu, #goodbyecubik.

…ale teraz po kolei:

Tym triathlonem kontynuowałem tradycję startów w Gdyni. #4razwgdyni stanąłem na starcie i 4ty raz ukończyłem . Mam do tego miejsca sentyment, może dlatego, że tam właśnie zacząłem przygodę z triathlonem, a może dlatego, że zdjęcia z dziećmi i medalami z tej imprezy pokazują jak szybko płynie czas i trzeba go dobrze wykorzystywać.

Weekend w Gdyni to #alkoweekend. Doborowe towarzystwo wraz z wspaniałym polskim morzem nakłaniało nas do delektowania się alkoholowymi trunkami w różnych miejscach ale zawsze w okolicach Skweru Kościuszki czy gdyńskiej plaży, gdzie cały weekend odbywały się imprezy towarzyszące pod szyldem IronMan. Płynęliśmy więc ciągle, cumując kilkukrotnie w marinie DelMar.  Sobota to dzień Pawła i Jacka oraz Justyny a niedziela Arka i mój . Czasami, na chwilę „dopływali” do nas inni zawodnicy, bardziej PRO niż my: wspomniana Justyna, Kola, Ola i Rafał. Jednak załoga z pod szyldu Drink&Run (jako bojowy odłam Gapmont Running Team) nie była w stanie przekonać ich o startowych właściwościach przedstartowego picia. Chociaż często sam się zastanawiam jak to jest i czy stwierdzenie Cinka „Gaz robi Gaz” jest słuszne…:)

OK – ale jak było… Sobota (Sprint).

…a niedziela to już moje boje:)

460km, które przejechałem na rowerze w tym roku to szczyt braku szacunku do dystansu. Pamiętam pierwszy swój start w triathlonie i przygotowania do niego. Wówczas napinka startowa, brak opływania w wodach otwartych miały być skompensowane dobrym rowerem i jeszcze lepszym biegiem. Mimo to tegoroczny start był o ponad 6min lepszy niż ten pierwszy. Pływanie prawie takie samo, rower lekko gorzej, dużo lepszy bieg. Czemu tak? Mimo iż mocno odczuwałem #brakrowerowejsiły, pojechałem #luznonakomforcie i to odwdzięczyło się na biegu. Na początku etapu biegowego byłem wypoczęty jakby zawody właśnie się zaczynały.

Co wynika z powyższego? – ano to, że gdyby nie zupełnie wyluzowany rower to czas byłby podobny do najlepszego. Pewnie to prawda – ale tym razem były zdecydowanie krótsze strefy zmian, były też fale i dość nieprzyjemny wiatr. Na pewno, zdecydowanie łatwiej niż poprzednio przebrnąłem przez półmaraton. To był mój #superbieg. Lekko, ale zdecydowanie, szybko ale z kontrolą. Uciecha z biegu i zabawa z kibicami.

To było to. Większą relacje ze sportowej części zawodów przeczytacie na http://runningteam.gapmont.com/_matys/event.php?ev_no=160 .

Nie muszę powtarzać jak wielką frajdę sprawia mi końcówka, finisz na takiej imprezie. Cóż, że czas mierny, cóż  że znów w połowie stawki, cóż że #achillesydonaprawy, to wszystko nie jest ważne – ważne jest to że po raz kolejny dotarłem do mety. A była to meta numer 160 🙂 w historii moich starów w zawodach.

Całość Gdyńskiej ekipy dotarła do mety, niektórzy do delikatnie mniejszej (choć i tak ogromnej) a niektórzy do tej większej, która i tak jest mała w stosunku do planów na przyszły rok.

Tym czasem #przerwawtreningu – bo z moimi ścięgnami Achillesa coraz gorzej. Diagnoza: zapalenie pochewki ścięgien Achillesa. Fizykoterapia, ćwiczenia…brak biegania… i jeszcze raz fizykoterapia i kolejne ćwiczenia, żel chłodzący, protokół Alfredsona (człowiek uczy się całe życie – dzięki Kola). 6tygodni, może 10tygodni. Odwołane Chicago, Radków i Łemkowyna (ta ostatnia z innego powodu). Muszę zakończyć ten sezon, aby zakończyć temat ze ścięgnami. Muszę i pierwszy raz chcę… bo powinienem to zrobić już ze 2lata temu. Teraz przyszedł ten czas. Odpocznę.  Pozostaje mi basen (może nauczę się pływać:) i rower… A… nie… Rower nie pozostał. Rozstałem się z moim kumplem. #goodbyecubik – teraz będziesz służył mojemu bratu:) Nie pękaj, na pewno Marek zadba o Ciebie lepiej niż ja… Choć łza się w oku kręci to oczekiwanie na nowego (niewiadomego r2Di2) rekompensuje smutek rozstania:).

CubikQuestion

Do zobaczenia Gdynio – może do przyszłego roku:)

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *