Ujechanie na maxa…czyli UltraCK Maraton 2019

Ujechanie na maxa…czyli UltraCK Maraton 2019

Muszę coś napisać o tym biegu, no po prostu muszę… Taki bieg sobie zrobiłem na początek roku. Niedaleko, niezbyt długo, niewysoko tak w mojej głowie wizualizował się pierwszy kielecki UltraCK Maraton. Bieg na 50 kilometrowej trasie z przewyższeniem nieco ponad 1000m kompletnie mnie nie straszył. Wręcz przeciwnie, podszedłem do niego z marszu, od razu po okresie niebiegania – bez treningu no i po sowicie skonsumowanych świętach. Nonszalanckie podejście, które wcześniej często stosowałem miało dać mi dużo przyjemności z biegu. Start o 8:00 w sobotę  czyli wake-up o 4:00 bo z Wawy do Kielc trzeba jeszcze dojechać. Hotdog z vege parówką na Orlenie, RedBull dla ochłody, choć na dworze śnieżyca i okolice 0 st. C. Dojechałem i praktycznie z samochodu (jedynie po odebraniu numery startowego) wystartowałem.  Jak zwykle zabrałem na trasę GOPRO 🙂 Haha – jako balast, bo użyłem jej dosłownie 3 razy… why?

… bo ten bieg był dla mnie cierpieniem od 5go do 50go kilometra !!!. Dzizus jak ja się męczyłem. Start był dobry, parę kilometrów z tempem poniżej 5 min/km. Wchodziłem w bieg ale warunki, dużo świeżego śniegu nie pozwalały na wiele. Trzymałem się czołówki do momentu pierwszych górek. Tam oczywiście zwolniłem aby puścić wodze fantazji na zbiegu. Byłem wtedy już mokry od potu. Czułem pot na twarzy, plecach – pierwszy raz pomyślałem: „ale zmarznę”. Podczas jednego z pierwszych poważniejszych zbiegów niestety skręciłem kostkę. Chciałem przyspieszyć na zbiegach i niestety szybko się skończyło. Zwolniłem, wiem, że kostkę na mrozie da się rozbiegać… Znacząco zwolniłem, byłem już ostrożniejszy. Po wbiegnięciu na Telegraf (nawet nie wiedziałem, że to jest Telegraf – nie poznałem) było mi już zimno. Mokra kurtka i koszulka zaczęły mnie oziębiać. Pierwszy raz pomyślałem aby zakończyć na 14tym kilometrze gdzie był PK1. Było to tez miejsce startu (Hala Legionów) bo organizator zaplanował najpierw jedną pętle wschodnią a potem drugą, dłuższą zachodnią. Ciągnąc się do PK1 nie czerpałem przyjemności z biegu i otoczenia. Słyszałem głosy innych, którzy mówili „ale bajka – super śnieg”. Uwielbiam biegać po śniegu ale nie tym razem. Teraz to wszystko mnie drażniło. Staw skokowy działał (góra dół), ale przy każdym delikatnym ustawieniu stopy pod kątem – bolał. Dotarłem do PK1, Hala, ciepło, ciepła herbata, ciastka – wypas… Zawsze tak jest… kiedy mówię sobie, że skończę w jakimś miejscu (wycofam się) docierając tam nabieram sił i biegnę dalej. Teraz też, pobiegłem. Mogłem tylko z samochodu zabrać suchą koszulkę – przydałaby mi się, ale cóż pomyślałem, że kolejne 15km jakoś przebiegnę i w PK2 znów się ogrzeje. W PK2 był także przepak na który nic nie dałem bo po co – przecież to jest tylko 50km… Ze znajomych na starcie spotkałem jedynie Pawła Wośka i Michała Jagiełłę, którzy byli daleko z przodu… Wiedziałem, że im jest zdecydowanie lżej, wiedziałem, że każdemu innemu zawodnikowi jest lżej… ale cóż – gdzieś daleko w głowie mówiłem sobie, że jak się nie poddam to będę jeszcze silniejszy:). Więc biegłem wolno, czasami szedłem (pod górę) i tak z kilometra na kilometr. Bardzo interwałowo no i śniegowo. Podejścia i zbiegi. Praktycznie cały czas w lesie. To był wg mnie najładniejszy odcinek trasy. Pasmo Posłowickie jest rzeczywiście ciekawe i ładne. Kilka podkieleckich górek: Ostra, Biesak, Trupień, Partol… Wszystkie niezbyt wysokie (350mnpm do 390mnpm) ale i tak podbiegi i zbiegi dawały w kość. Do PK2 dotarłem już całkiem przemarznięty. I tutaj niespodzianka. PK2 czyli przepak był w lesie. Nie w ogrzewanym pomieszczeniu a w lesie:) Moja startowa „mądrość” dotycząca przepaka niestety tym razem przesadziła. Brak suchej koszulki doskwierał mi bardzo. No cóż trzeba było zagrzać się od środka. Wypiłem chyba ze 3 herbaty… Długo tam nie zabawiłem bo okrutnie marzłem. Do mety pozostało około 20 km a do następnego PK3 około 11tu. Szkopuł w tym, że ja już chciałem kończyć. Cały czas w głowie walczyłem pomiędzy ukończeniem biegu a zakończeniem zmagań w ciepłej taksówce. Mniej więcej od 32 kilometra zaczął się mniej ciekawy fragment trasy. Już nie pagórki i las ale pola i jakieś przemysłowe przedmieścia Kielc. Ogromnie mi się dłużyło. Niby 10 kilometrów do PK3 ale dystans ubywał mi strasznie powoli. Organizatorzy zadbali o kilka ciekawych przepraw pod drogami. Jedna z nich była na tyle niska, że ledwo się w niej zmieściłem:) To nie był ten dzień, traciłem koncentracje. Myliły mi się kierunki – było dość ciekawie. Warty przytoczenia jest  jeden fragment trasy. Dość długa prosta po torach kolejowych, które wyglądały na używane. Biegłem po nich, obok się nie bardzo dało. Nasłuchiwałem pociągu. Bieg po torach jest niezwykle niewygodny ale szczęśliwie po około 1km trasa skręciła i nie musiałem stresować się pociągami. Dalej łąki i pola, budynki i hale przemysłowe, kiepski krajobraz. Kolejnym miłym dla oka momentem było wbiegnięcie na górę Brusznia. Znów pojawiły się lasy i wąskie ośnieżone ścieżki.  Już niedaleko, zbieg w kierunku Podkarczówki i PK3. Całe szczęście, że PK mieścił się w szkole. Ciepło, miło, zupka, herbata – wszystko jak należy. Chętnie bym tam posiedział dłużej, ale bardzo chciałem już ukończyć tą nierówną grę. Ostatnie 9 km to powrót w Pasmo Posłowickie, w okolice stadionu gdzie był start imprezy. Jednak zanim meta to jeszcze zwiedziłem rezerwat Biesak-Białogon, wbiegłem w okolicę Pierścienicy gdzie byłem na 17tym kilometrze. Czułem się delikatnie lepiej. Oczywiście było mi mega zimno, ja byłem przemarznięty a dodatkowo moje SpeedCrossy zaczęły mnie delikatnie obcierać – start w nowych butach. Wiem, że tak się nie robi ale kolejny raz pokpiłem dystans. Na szczęście do mety było już tuż, tuż… Ostatni raz wbiegłem na ścieżkę w parku Stadionu Leśnego. Ostatnie 3km i meta. Ło matko – jak dobrze:). Czas 6h 31min. Miejsce 48/128. Sukcesem jest to, że dotarłem do mety. Ciągła walka z nieodpartą chęcią wycofania się w trakcie nie opuszczała mnie od startu praktycznie do samej mety. No cóż, jaki widać próbę charakteru można sobie także zmontować na krótszych dystansach:)

… no i krótki, bardzo krótki film 🙂

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *