Skitouring – Jasna2017

Skitouring – Jasna2017

No to czas na SkiTouring:) Wreszcie udało mi się wybrać w góry zimą i bynajmniej nie po to aby pomiędzy wjeżdżaniem wyciągami pozjeżdżać po stokach narciarskich. Tym razem proporcja czasu spędzonego na wyciągach do zjeżdżania wynosiła 0% do 100%. Należy nadmienić, że zakończenie analizy statystyki czasu spędzonego na nartach w tym właśnie miejscu byłoby dużym błędem. Podczas tej przygody czas zjeżdżania na nartach do czasu spędzonego na podchodzeniu pod górę to 1% do 99%. To właśnie jest SkiTouring a zjeżdżanie to wisienka na torcie.

Nasza wycieczka (z Rafałem) to dwuetapowe podejście pod Chopok (najwyższy szczyt słowackich Tatr Niskich) . Z uwagi na to iż pierwszego dnia do Jasnej dotarliśmy ok godz. 11 (po 6ciu godzinach drogi z Warszawy) wybraliśmy podejście rozgrzewkowe. Z parkingu przy wyciągu Lucky, dalej nartostradą do rozejścia na czerwony szlak pieszy a następnie poza szlakiem (równolegle do nartostrady). W sumie wyszła niezła wyrypka na szczyt Chopoka. Podejście zajęło nam prawie 3h i jak na rozbiegówkę było w sam raz. Należy dodać, że i Rafał i ja testowaliśmy sprzęt, który pierwszy raz znalazł się na naszych nogach. Narty w trakcie podchodzenia spisywały się znakomicie – trochę gorzej było przy zjeździe. Rafał nie mógł zsynchronizować się z pin’owymi wiązaniami a ja walczyłem z brakiem krawędzi na znacznie oblodzonym stoku.

Drugi dzień to istna bajka. Pogodowo, widokowo i endorfinowo. Cel mieliśmy ten sam ale tym razem dojście na szczyt zaplanowaliśmy od zachodniej strony. Wielokrotnie będąc w Jasnej obserwowałem zachodnie szczyty i żleb, prowadzący łukiem na sam szczyt Chopoka. Teraz zamiast obserwować go z dołu – zabraliśmy się do sprawdzenia widoków z góry. Wystartowaliśmy z pod hotelu Grand w Otupne’m i po 200 metrach drogą skręciliśmy na zachód – pod górę. Śniegu było dość dużo, na tyle, że mogliśmy wybrać sobie dogodną drogę (niekoniecznie po szlaku). Początkowo po śladach porannych freeriderów, ale od granicy lasu już całkowita improwizacja. Kosodrzewina przysypana śniegiem powodowała, że kijki gręzły po same końce.Wydawało mi się, że po pokonaniu tego odcinka będzie już zdecydowanie łatwiej. Niestety po osiągnięciu ok 1700 m.n.p.m i wejściu w obszar skalny śnieg był zdecydowanie bardziej zmrożony, miejscami oblodzony i zacząłem odczuwać brak harszli. Finalnie udało się – dotarliśmy na górę (szczy: Bór – 1888 m.n.p.m) . Tam zaczynała się nasza wycieczka źlebem na sam Chopok. Podchodząc, miałem chwilę zwątpienia czy damy radę dotrzeć do celu przed zmrokiem, nie wiedzieliśmy jakie warunki na nas czekają- ale po wejściu na 1900 m wiedzieliśmy, że max 3h i jesteśmy u celu. Żleb był przejezdny, kolejne szczyty strony zachodniej (Zakluky 1914m. oraz Polana 1890m.) pokonaliśmy bezproblemowo i na nartach. Mniej śniegu i więcej wystających skał i kamieni spotkaliśmy na południowej stronie żlebu, przy podejściu pod Derese (2004 m.n.p.m) . Stamtąd zaczęła się już podróż z nartami przypiętymi do plecaka. Słońce i wiatr zrobiły swoje. Miejscami – śniegu nie było wcale, albo był tak zlodzony, że nie dało się po nim przejść/ przejechać. Końcówka to zejście po piargowym kamieniołomie do nartostrady na Chopok od południowej strony i łatwe podejście pod szczyt. Ta wycieczka zajęła nam niewiele ponad 5h.

Oba warianty podejścia są do zrobienia przez średnio wytrawnych tour’owców. My mieliśmy szczęście i trafiliśmy na przepiękną pogodę. Co jakiś czas odwracałem głowę i podziwiałem całą panoramę Tatr Wysokich – od zachodu po wschód, z wyróżniającą się Łomnicą.

Wnioski: Naostrzyć narty, zakupić lepsze kijki czekan i łopatę 🙂 … zaplanować kolejne wyjście…

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *