Crazy Saturday with Devil Cars

Crazy Saturday with Devil Cars

Co byłoby gdybym miał tylko jedno hobby? Byłoby nudno. Co będzie jeżeli liczba moich zainteresowań będzie wzrastać – aż się boje pomyśleć. Tak to już jest, że z wiekiem liczba zainteresowań wzrasta a ilość wolnego czasu proporcjonalnie maleje.

To że lubię samochody nie jest tajemnicą. Szczególnie lubię stare samochody, young i old timery. Wiele frajdy sprawia mi jazda moim Peugeotem, który w tym roku obchodzi jubileusz 20 lecia. Nawet wczoraj z Sylwią pojechaliśmy na małą przejażdżkę, co przy Oskarze i Mikołaju nie zdarza się często.

Tak czy inaczej Sylwia wie, że za kierownicę wsiadam chętnie o ile nie jest to zwykły corpo-bus lub inny środek transportu służący do przemieszczania się a nie do delektowania jazdą. Moje zamiłowanie do włoskiej marki kojarzonej głównie z kolorem czerwonym, wyrażanie przy różnego rodzaju okazjach pewnie nadal długo, pewnie przez całe życie, będzie tylko zamiłowaniem, marzeniem. Ferrari nie kupuje się ot tak…

Wiedząc to, moja zona razem ze znajomymi postanowiła dać mi namiastkę frajdy i na moje 40te urodziny otrzymałem super prezent. Mogłem usiąść za kierownicą czterech super samochodów. Aż mnie ciarki przeszywają gdy przypominam sobie to robiłem w ostatnią sobotę. Ano uczyłem się jeździć…

Cztery auta, cztery różne przygody.

Tor samochodowy w okolicach Szydłowca to nowa piękna inwestycja, która z powodzeniem może być uznana za jedną z lepszych w kraju, jeżeli chodzi o próby i wyścigi samochodowe. Od 12tej miałem niezmierną przyjemność prowadzenia czterech super samochodów:

  • KTM X-BOW
  • Lanborghini Gallardo
  • Ford Mustang
  • Ferrari F430

Po krótkim instruktarzu jak obchodzić się z tymi zabawkami wsiadłem za kierownice KTMa. To taki duży gokart dwumiejscowy. Tylko słowo „duży” jest za małe aby określić różnice pomiędzy tym potworem a gokartem.

Parametry KTM-XBOW

  • Przyspieszenie: 3.7 s do 100 km/h
  • Prędkość max: 295 km/h
  • Moc: 300 KM
  • Waga: 700 kg
  • Napęd: tył
  • Pojemność: 2.0 l
  • Skrzynia biegów: manualna

Wsiadając do KTMa dostałem kask i słuchawki, to jedyna auto, które taki zestaw wymagało. Podczas jazdy w kasku musiałem słyszeć komendy instruktora, który miał na celu ochronić mnie przed zrobieniem jakiś głupot. Jazda tym autem była przygodą. Manualna skrzynia biegów, którą szybko przełączyłem na 3ci bieg i tak pokonywałem kolejne zakręty i szykany. Początkowo, dwu i półkilometrowy tor wydawał się długi ale z każdym kolejnym okrążeniem był zdecydowanie za krótki. No i podstawowe pytanie czy ja umiem jeździć autem i iście sportową charakterystyką. Auto z niewielką jak na auta sportowe mocą ale także niewielką masą. Bolid zachowywał się trochę ociężale. Może to przez fakt iż nie znałem toru i byłem dość ostrożny. Niewiele miejsca na nogi oraz lekko uwierająca mnie słuchawka pod kaskiem nie dały mi całkowicie zaprzyjaźnić się z autem. Powiem szczerze, że nawet niezbyt pamiętam jak wyglądał przejazd. Pamiętam jedynie długą prosta gdzie usłyszałem sygnał „do dechy” i poczułem mocny powiew powietrza, który wpadał pod kask przez niezamkniętą szybkę. KTM spowodował, że na kolejne przejazdy nie mogłem się doczekać.

Kolejnym autem było Lambo. Samochód lekko przechodzony ale jednak Lambo. Pomarańczowa strzała, która z racji tego, że tor już znałem miała sprawić fun z jazdy.

Parametry Lamborghini Gallardo

  • Przyspieszenie: 3.4 s do 100 km/h
  • Prędkość max: 315 km/h
  • Moc: 570 KM
  • Waga: 1500 kg
  • Napęd: 4×4
  • Pojemność: 5.2 l
  • Skrzynia biegów: automatyczna

Tutaj już bez kasku, instruktor na wstępie powiedział, że podchodzi do tematu luźno i będzie mnie „chłodził” tylko wtedy gdy zacznę przeginać. Postanowiłem więc, że na pewno raz zrobię tak aby było na granicy przegięcia… Start i pierwsza ostra agrafka z szerokim wyjściem pod górę. Pedał do dechy i niepewność co jest za wzniesieniem. Czy przypadkiem ktoś tam nie stoi. Kolejne szykany gładko ale z problemem dziury mocy. Ten samochód przy automatycznej skrzyni biegów reagował na pedał gazu z 2 sekundowym opóźnieniem. Trzeba było się przyzwyczaić.  Skrzynia biegów w Lambo ustępuje skrzyni DSG (znanej mi z Passata lub Superba). Najbardziej przeszkadzało mi to wtedy gdy operowałem gazem zero-jedynkowo. Ja wciskam gaz, nic się nie dzieje, puszczam gaz a wtedy auto chciałoby przyspieszyć… ot taki żarcik. Nie podobało mi się to, choć przyśpieszenie auta godne. Długa prosta i „decha” wcisnęły mnie w fotel. Auto mocno nadsterowne, gdzie trzeba uważać jak się wciska gaz. Brak wspomagania kierownicy i hamulców dodawał tylko pikanterii.  Przejazd miałem płynny nawet dostałem pochwałę od instruktora, który zauważył pewność i płynność przejazdu. Lamborghini fajne ale najlepsze miało się zadziać dopiero za chwilę.

Ford Mustang, czerwony i piękny. Zwykle widząc na ulicy Mustanga nie zachwycam się zbytnio, gdyż są to auta po wiejskich tuningach lub pomalowane dziwnymi kolorami (tudzież wiejsko oklejone). Okazało się jednak, że Ford w pięknym czerwonym kolorze to cudo na kółkach. Był to samochód nowy (w porównaniu z poprzednimi), pachniał świeżością i był pierwszym gdzie czułem się komfortowo.

Parametry Forda Mustanga

  • Przyspieszenie: 4.8 s do 100 km/h
  • Prędkość max: 312 km/h
  • Moc: 421 KM
  • Waga: 1598 kg
  • Napęd: tył
  • Pojemność: 5.0 l
  • Skrzynia biegów: automatyczna

Mustangiem pojechałem jeszcze pewniej. Tor już nie był zagadką a nadsterowność Forda dawała mi spory fun. Na każdym zakręcie sprawdzałem ile jeszcze można wcisnąć gazu aby nie wypaść na zewnątrz zakrętu ale aby słuchać było pisk uślizgu opon na przedniej osi. Wychodzenie z zakrętu to jest to. Przód auta lekko uciekał na zewnątrz ale przy tej mocy i umiejętnym manewrowaniu gazem można było sporo doświadczyć. Szykany nie stanowiły wyzwania – od co: odhamowanie i dwa razy gaz. Na prostej, którą nazwałem „oporowa” (gaz wciskało się do oporu), Mustang nie był orłem ale ryk silnika dodawał parę kilometrów/godzinę. Tym autem jechało mi się bardzo dobrze. Fotele, kierownica i kokpit idealnie mi leżał. Nabrałem chęci aby takiego samochoda sobie sprawić – może kiedyś:)

Last but not least, a w zasadzie Last and the best było czerwone Ferrari F430. Moje marzenie, ale takie marzenie, które nie jest racjonalne (choć jak niektórzy mawiają – ile marzeń jest racjonalnych). Ze mną i z Ferrari pewnie nie będzie tak samo jak w opowieści Jacka Walkiewicza o Kamperze, którego kupił a racjonalizmu w tym nie było. Zresztą teraz gdy już prowadziłem F430 moje marzenie się lekko zdewaluowało… Wsiadłem do super auta, bowiem to jedno dla mnie zasługiwało na takie miano.

Parametry Ferrari F430

  • Przyspieszenie: 3.9 s do 100 km/h
  • Prędkość max: 315 km/h
  • Moc: 490 KM
  • Waga: 1450 kg
  • Napęd: tył
  • Pojemność: 4.3 l
  • Skrzynia biegów: automatyczna

 

Zanim ruszyłem lekko spięty instruktor powiedział, że lepiej abym nie wariował tylko go słuchał bo cena tego auta jest porównywalna z ceną domu więc byłoby szkoda gdybym musiał płacić za uszkodzenia… Ot tak mnie przywitał. To był jedyny słaby punkt ceremonii. Odpaliłem i pojechałem tak jak chciałem. Podczas jazdy starałem się nie pamiętać o cenie auta, chciałem cieszyć się jazdą. Ferrari pięknie ryczało. Prawie 500KM wciskało w fotel, choć tylko dwa razy było „do oporu”. Prowadziło się nie tak lekko jak Forda, Ferrari było z włączoną kontrolą trakcji ale bez wspomagania kierownicy i hamulca. Ta kontrola trakcji czuwała nad tym abym nie zrobił czegoś bardzo nieodpowiedzialnego ale prawdę mówiąc – lekko mi przeszkadzała. Nie wiedziałem ile zakrętu jest moje, a ile komputera. Chciałem poczuć to auto a niestety w pełni tego zrobić nie mogłem. Tak czy inaczej to było najlepsze auto. Nie wiem czy to dlatego że Ferrari, przecież Ford był super. Niemniej jednak to chyba religia podpowiada mi, że Nr. 1 to F430. Podsterowność czułem mimo komputerowego wspomagania, pisk opon i uślizg boczny tylnej osi minimalny. To muszę zostawić na kolejny raz… Tylko gdzie jest ten wyłącznik komputera ?

Podsumowanie.

Super przyjemność i super zabawa – tak można określić możliwość jazdy takimi autami ale co najważniejsze, także nauka. Cały czas spędzony na torze, czekając pomiędzy jazdami ,myślałem o zakrętach, jak je pokonywać i jak kontrolować uślizg w bezpieczny sposób. Myślę, że poza super autami, jazda po przygotowanym torze wyścigowym sama w sobie wiele uczy. Przede wszystkim bezpieczna kontrola auta, które jest bardzo mocne. To taka symulacja zachowania „normalnych” aut w „nienormalnych” warunkach. Jazda autem z dużą mocą można by porównać do jazdy Polonezem po śniegu:) Próba nadsterowności i podsterowności na torze daje wiele doświadczenia. Operowanie gazem i hamulcem, płynne wyjścia z ciasnych zakrętów no i próba przyspieszenia a także dohamowania przed przeszkodami. To wszystko super-fajnymi autami. Na pewno zachęcam i polecam każdemu kierowcy. Ja na tor jeszcze pewnie wrócę. Może nie za kierownicę super-aut ale po to aby szlifować umiejętności jazdy i nabierać cennego doświadczenia.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *